Im silniejszą więź zbudujesz ze swoim psem, tym bardziej będziesz cierpieć
Nieciekawy to tytuł, jak na pierwszy wpis na blogu, choć do bólu serca prawdziwy. Warto budować więź ze swoim psem, nawet jeśli będziesz cierpieć wtedy, gdy odejdzie za Tęczowy Most. Myśl o blogowaniu na temat naszej hodowli amstaffów i psów w ogóle pojawiała się w naszych rozmowach już od dłuższego czasu, tylko trudno było (tutaj wstaw dowolne wymówki) po prostu ruszyć.
14 stycznia, po miesiącu walki, pożegnaliśmy obiecujące psie dziecko z naszej hodowli, piękną przedstawicielkę rasy American Staffordshire Terrier (Symphony Ex Empireum). Kiedy była malutka, nazywałam ją Córusią, a ona przybiegała cała zadowolona (teraz szybki unik przed rzuconymi w naszym kierunku kamieniami oburzenia: Że jak to, że przecież pies, a nie dziecko?!), jesteśmy psiarzami1* – to wiele tłumaczy 😉
Okrężną drogą zmierzam do napisania, że strata boli. Fońka była idealna, była psijaciółką, miała świetny charakter, uwielbiała człowieki, praca z nią była przyjemnością. Każdego dnia budowaliśmy wspólnie więź opartą na zaufaniu. Potrafiła patrzeć na nas tak, jak i my na nią patrzyliśmy. Była świetną obserwatorką. Właściwie nie potrzebowaliśmy słów, reagowała na ludzkie gesty oraz mowę ciała. Z dnia na dzień ta więź umacniała się i mieliśmy wrażenie, że coraz lepiej odnajdujemy się w tym międzygatunkowym porozumieniu.
Kiedy szkolisz psa, masz do dyspozycji różne nagrody, możesz je wymieniać na zachowania pożądane przez Ciebie. Nagrodami mogą być smaczki, zabawka, zabawa z Tobą, pochwalenie psa i inne. Kiedy Fońka była chora, z tego repertuaru nie zostało nam właściwie nic oprócz pochwał słownych. Mimo bólu jakiego doświadczała, codziennych kroplówek i całej masy nieprzyjemnych procedur, nadal robiła to, o co prosiliśmy. Było to możliwe dzięki zaufaniu. Patrzenie jak znika nam w oczach – istna tortura. Po takiej więzi pozostaje dziura, pustka, smutek.
Kusząca jest myśl o rzeczywistościach alternatywnych. Przed wyjazdem na ferie nasz syn pożegnał się z Fońką. W trakcie jego obozu przyszło najgorsze. Nie mieliśmy sił, aby przekazać mu smutną wiadomość. Żyliśmy tak przez chwilę w równoległych światach. Tu, gdzie posiadamy wiedzę o śmierci naszej amstaffki oraz dziecięcym, w którym Fońka była chora, lub zaczynała zdrowieć (nie można tego wykluczyć). Po kilku dniach syn zapytał nas – nie mogliśmy skłamać i wtedy nastąpiło wyrównanie dwóch rzeczywistości.
Ciekawym jest, że w jednym czasie trzem osobom przyśnił się identyczny sen. Wołaliśmy w tym śnie nasze psy w takiej kolejności, że imię Fońki było dźwięcznie wykrzykiwane na końcu. Budzimy się i dociera świadomość, że tutaj z nami już jej nie ma. Dziwne doprawdy. Kto wie, może to było czegoś skrobanie od spodu, a może tylko nam się wydawało.
1* Psiarze, szczególny gatunek ludzi, którzy traktują psy jak własne dzieci, mówią tak o nich, są gotowi na wiele: m. in. pokochanie gumiaków jako obuwia podstawowego (wersja zimowa znane wszystkim gumofilce, wersja letnia – crocsy), zamiana mieszkania na dom z ogrodem, wstawanie o 5ej rano na spacery, przy**banie na siłowni, byle psa utrzymać na smyczy 😉, sprzątanie różnego rodzaju wybuchów w domu, a nawet pogryzienie kogoś, jeśli będzie trzeba, etc., etc…